Bajka numer trzy. Indiański wojownik

„Dzień dobry

Pamiętam bardzo dobrze 🙂 W końcu zajmuje się Pani sprzedażą więc musiała Pani zostawić po sobie niezapomniane wrażenie. 🙂

Co do spotkania, jeżeli chodzi o ten tydzień to możemy się spotkać jutro po południu na mieście (galeria Kazimierz najlepiej) lub piątek u mnie w biurze godzina dowolna po 10 tej. Ewentualnie przyszły tydzień.

Pozdrawiam

Prezes jednej z krakowskich firm”

Często od Klientów dostajesz takie mejle? Masz z nimi pozytywną relację? Przekłada Ci się to na sprzedaż? Jeśli tak to nie zmieniaj nic!!! 🙂

Nie wiem na ile się ze mną zgodzisz, bo ja patrząc na siebie w roli handlowca a też na innych handlowców z którymi pracuje to myślę sobie, że nie jest sztuką być Mistrzem sprzedaży kiedy rynek chłonie, kiedy jest ssanie i popyt, kiedy Klient sam przychodzi.

Sztuką jest umówić spotkanie kiedy 8 na 10 razy słyszysz „nie” i nadal sięgasz po telefon i dzwonisz, kiedy globalna sprzedaż wyhamowała a Ty nadal robisz plan, kiedy Klient mówi: nie mam miejsca na sklepie a jednak po chwili rozmowy robisz zatowarowanie, kiedy podczas pierwszego spotkania słyszysz: raczej nie będziemy zmieniać aktualnego dostawcy usług a za pół roku wychodzisz od niego  z podpisaną umową.

Bo bycie handlowcem to bycie indiańskim wojownikiem. To pokonywanie samego siebie!

Jakie cele i zadania sobie stawiasz? Dajesz sobie szanse na rozwój i pokonywanie własnych ograniczeń, pokonywanie samego siebie? Swoich strachów i blokad jakie sam na siebie nakładasz? Jak powodzenie i niepowodzenie  w roli handlowca wpływa na Twoje poczucie wartości?

Ciekawa jestem… Jakie macie na to sposoby?

Dodaj komentarz